piątek, 26 kwietnia 2013

Przeprowadzka!

Kochani!

Jak słusznie napisała Tattwa w wiadomości do mnie: na blogspocie zrobiło się za ciasno.

Dlatego też....

http://juliaziolkowska.wordpress.com - tutaj mnie znajdziecie, a na tym blogu już nie zaistnieję. Może zainwestuję we wtyczkę przenoszącą do nowego bloga, albo po prostu za jakiś czas, jak już ogarniecie nowy adres- tego usunę i będzie git. Straciłam trochę statystyki, ale nie ma nic do nadrobienia, prawda?

Do zobaczenia na Wordpressie!

wtorek, 16 kwietnia 2013

Kochanie, kuś mnie.


źródło: tumblr

 Jakim pierwotniakiem musi być facet, żeby po pokazaniu cycków przez kobietę, dać się prowadzić jak za sznurek?

niedziela, 14 kwietnia 2013

Znajdź balans.


źródło: tumblr

Ilu ludzi chciałoby mieć inne życie?

 Biedni chcieliby być bogaci. Bogaci chcieliby mieć mniej. Inteligentni marzą o powalającej urodzie, a piękni o zabójczej inteligencji. Szare myszki chciałyby brylować w towarzystwie, a imprezowicze mieć spokojną i  ułożoną egzystencję. Humaniści mogliby rozumieć matmę, a ściśli... No, mieć życie.

 I tak sobie biegamy od jednego bieguna do drugiego, ze skrajności w skrajność, bo my jeszcze tego nie mamy, a powinniśmy, bo jestem nie taki, jak powinienem, bo nagle jest źle, znowu źle...!

 Tylko dlaczego źle jest zawsze? Skoro w jakiś sposób przeniknęliśmy wreszcie na tą drugą stronę, to o co chodzi? Ciągle nam mało?

 Były czasy, kiedy - jeśli coś się działo - musiałam się pojawić, a beze mnie nie było zabawy. Podejrzewam, że we łbie miałam siano, li jakieś inne zielsko, bo idiotka ze mnie bywała straszliwa. A potem, wieczorami, tak sobie wyobrażałam, że siedzę z nosem w podręczniku od historii i generalnie to wymiatam, noszę okulary i idę na Harvard. I że jestem dobra z matmy.

 Po jakimś czasie zaczęłam się zmieniać. Coraz mniej głupich pomysłów, debilnych akcji, krzykliwości i ogólnego rozjazgotania. Nagle... Cholera! Ziółkowska przestała być w centrum wydarzeń! O imprezach, na które szli przecież wszyscy dowiadywałam się z ósmej ręki, od osoby zazwyczaj także zaproszonej, ale nie mającej czasu czy ochoty. No tak. Szli wszyscy. Dziwnym trafem- nie ja. I nagle zapragnęłam chodzić na dzikie imprezy, znowu brylować i trzymać rękę na pulsie.

 Ja przeszłam przez te dwa bieguny i - niespodziewanie! - żaden z nich szczęścia mi nie dał. Wręcz przeciwnie- czułam się gorsza, niedowartościowana, znowu nie taka, zła, nudna, głupia.

 Mam też wrażenie, że właśnie jakiś przerażający ogrom ludzi chciałby obrócić swoje życie o 180 stopni. Znajoma, która na imprezach potrafiła płukać sobie gardło wódką, przychodzić na koncert z jednym facetem i wychodzić z drugim, i generalnie jakoś nie miała wielkich ambicji- nagle zakwiliła, że nie czuje się szczęśliwa, że co ona ma zrobić, że ta rozwiązłość, imprezowanie, to takie fajne niby jest! a ona ma dość. Nagle okazało się, że chciałaby studiować astronomię i więcej wiedzieć.

 Z kolei moja najspokojniejsza z najspokojniejszych przyjaciółka, gołębie serce, mózg do wszystkiego, no taka do rany przyłóż kochana dziewczyna- pewnego pięknego dnia zaniosła się płaczem, że czasem chciałaby coś wciągnąć i mieć na wszystko olew, tak sobie chodzić naćpana i nie zdawać sobie sprawy z otoczenia, z życia, z niczego...

 Zszokowały mnie te wyznania. Jedna, głośno wołająca, że jej takie życie odpowiada, heja, pięknie jest, piekła nie ma! Druga zaś to moim zdaniem najrozsądniejsza osoba na świecie i skąd w jej ustach takie deklaracje?

 I o co w tym, do cholery, chodzi? Czy już nie potrafimy cieszyć się tym, co w danej chwili nam przypada? Już nam serio tak padło na mózg?

 A może żyjąc w tym pędzie, zapominamy, że wcale nie trzeba dociskać do krawędzi, byle mocniej, byle szybciej? Chyba nieprzypadkowo 'krawędź' kojarzona jest z niebezpieczeństwem. A każdy z nas, homo sapiens, leci w jej kierunku z pieśnią na ustach.

 A ja, gdzie teraz jestem? Jestem szczęśliwa. Bo chyba wreszcie znalazłam ten złoty środek wśród opcji, między którymi biegałam przez tyle lat.

 Letnim lepiej nie być w kwestiach wiary, ale w życiu? Ludzie! Stańmy wreszcie na środku tej pieprzonej równoważni, a wtedy nie spadniemy w żadną stronę. Uwierzcie.

piątek, 12 kwietnia 2013

Za starzy na bajki?


źródło: tumblr

 Wcisnęłam przycisk play i usłyszałam melodię, która sprawiła, że znowu byłam kilkuletnią dziewczynką siedzącą z rozdziawioną buzią przed video.

 Kilka banalnych wyśpiewanych słów, bajecznie kolorowe obrazy i znane dialogi, a w mojej głowie otwiera się zapadka i bam! Ziółkowskiej nie ma! Zamiast niej siedzi kilkuletnia... Julka.

środa, 10 kwietnia 2013

Bez tytułu, ale znowu o przyszłości.


źródło: tumblr
Siedzę sobie w szlafroku, piżamie w bałwanki (stęskniłam się za zimą), piję za słodką herbatę i po prostu nic nie muszę.

 Mogłabym dobrze spożytkować ten czas. Nauczyłabym się fizyki, wyspała na zapas, obejrzała wreszcie wszystkie filmy z Audrey Hepburn albo upiekła ciasteczka.

 Zamiast tego myślę - oczywiście - o przyszłości. I o celu w życiu.

 Wróć. Jakim celu?

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Niech żyje zdrada!


źródło: tumblr

 Wierność jest w naszych czasach towarem deficytowym. Wręcz nie wypada chwalić się, że ma się kogoś jedynego i na całe życie- dziadzie, no co ty? Przecież nie żyjemy w średniowieczu!

 Nie można być już "tą jedyną" lub "tym jedynym". Nie miałeś przedtem nikogo? I nie chcesz się wyszaleć? No ale przez całe życie z jedną osobą? Albo wierzysz w miłość, wierność i uczciwość aż po grób? Pfe! Ciemnogród!

 Facet po 40-stce musi się dowartościować. No cholera no, żona go, stara kutwa, nie zaprasza do łóżka, a on, biedny miś pluszowy- taki jurny, co ma zrobić? Czasem skok w bok potrzebny jest dla higieny fizycznej i psychicznej. A GENERALNIE TO WSZYSTKO WINA KOBIETY.

 Nie posądźcie mnie tu o feminizm, bo serio, ja mam całkiem poukładane w tych sprawach. Dzisiaj niestety wdałam się w debilną dyskusję i zamiast zamknąć pyska, musiałam delikwentowi dojechać. I uwaga, powtarzałam tu słowa tego misia pluszowego, który pogląd na życie i związki ma dla mnie dość śmieszny.

 Oczywista, z mordą poleciałam. Bo czy jeśli ja źle się poczuję, bo małżonek ze mnie bielizny zdzierał nie będzie, to ja muszę się wypłakać w ramię innego i dać się kulturalnie wydymać, NO BO JAK MAM FUNKCJONOWAĆ INACZEJ?

 Fajne czasy. Biała suknia stała się tylko symbolem, a przysięga małżeńska jedynie odklepaniem formułki ku uciesze babci smarkającej w rękaw. Czasy, w których wierność jest degradowana i hucznie obwoływana mianem zacofania.

 Spoko. Ja Was przekonywać nie będę. Tylko podczas gdy Wy będziecie skakać na boki i skosy, ja mam zamiar trwać do końca życia. Z jedynym.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Hejter wewnętrzny.


źródło: tumblr

 Macie tak, że czasami czujecie się beznadziejni? Niechciani. Żałośni. Śmieszni. Brzydcy. Smutni. Bez jakichkolwiek zdolności. Jestem nikim.

 Skąd się bierze takie chore przekonanie? Co zabawne- ono siedzi w nas. Mało kto nam będzie wmawiał, że nie posiadamy oczywistego talentu albo fantastycznego wyglądu, jeśli dla otoczenia będzie oczywiste, że to się po prostu ma. Za to my, swoi najwięksi wrogowie, nigdy nie ustajemy na placu boju. Nie przestaniemy sobie powtarzać, jacy z nas nieudacznicy. Ha! Jacy zacięci się nagle robimy, jak w tym się zatracamy, jak szukamy najmniejszej sposobności, żeby wetknąć gdzieś szpileczkę autokrytyki. Ciekawam- w co jeszcze potrafimy być tak zaangażowani?

sobota, 6 kwietnia 2013

O tym, jak miałam dobry humor.


fot. Mariusz Koliński

Dzielna jestem. Nie poddałam się. Podołałam wyzwaniu. Przez tydzień robiłam chytre zmyłki i uniki, nie dając się złapać szui zwanej złym humorem.

No i jak udało się mnie, największej malkontentce, jaką widział ten zapluty świat? Otóż posiłkowałam się sprawdzonymi sposobami, a także znalazłam kilka nowych, które tak generalnie mnie zaskoczyły.


piątek, 5 kwietnia 2013

Sorry, nie jestem ideałem.

"Rodziny się nie wybiera, ale przyjaciele to ta wybrana rodzina". No kurde. Uwielbiam te słitaśne posty, aż dupę za gardło ściska.

Tylko teraz tak nieśmiało spytam: to czemu wybieracie ludzi, z którymi nie możecie być sobą? Ilu masz takich znajomych, przy których po zrobieniu jakiejś głupoty masz ochotę popełnić rytualne seppuku?

Miałam chłopaka. Przystojny był. Starszy, wysoki, ze świetną średnią, taki, co to rodzicom nie podpadnie i będzie całował kobiety w rękę. Inteligentny, z wielką wiedzą, biegle mówiący w obcym języku (z bardzo charakterystycznym 'rr'). Ideał.

Jedynym problemem w tym związku byłam... Ja. Bo wszystko, co zrobiłam źle, kładło się wiekopomnym cieniem. Nie jadłam przy nim, bo bałam się, że się wybrudzę, albo że weźmie mnie za żarłoka. Nie siadałam mu na kolanach, bo martwiłam się, że uzna mnie za zbyt ciężką. Gdy kiedyś wylałam na siebie praktycznie szklankę wody, śmiałam się histerycznie, a potem jeszcze z rok chowałam twarz w poduszce na myśl o tamtej wpadce. Boże! Ja się nigdy nawet z nim nie całowałam bez miętowej gumy w paszczy!

Nie byłam sobą. Starałam się być idealna, bo musiałam do niego pasować. Podfruwajka z głupawką czy specyficznym humorem nie była dla niego odpowiednia. Robiłam więc wszystko, byle byśmy się zazębiali- malowałam się, żeby wyglądać tak dobrze jak on, ubierałam sukienki, żeby pasować do jego eleganckiej koszuli, nie włączałam muzyki, bo on jej nie lubił. Ziółkowska wymykała się z rąk.

Teraz nie wiem, czy śmiać się, czy płakać nad moją głupotą. To był miły chłopak, nie powiem, ale warty tego, by się zmieniać? Nie. Bo - patrz mi na usta - nikt nie jest wart tego, żebyś się dla niego zmieniał/a. Nie trać osobowości dla miłości czy przyjaciela. Bo to stanie się potem 'miłością' albo 'przyjacielem' i naplujesz sobie w twarz. I zakrzykniesz "Boże! Ale ze mnie debil był!".

Pomyśl teraz, przy kim boisz się czegoś zrobić z obawy przed kompromitacją. Kto sprawia, że nie czujesz się wystarczająco dobry. Że każde potknięcie zdaje się być najgorszym błędem w życiu i skreśla cię z listy 'tych' osób. Masz? To albo zmień myślenie, albo zmień przyjaciela/partnera/znajomego. Bo inaczej stracisz i tego człowieka, i siebie, a wtedy to już możesz być w niezłym g... Położeniu, znaczy.

Jeśli ktoś wymaga od Ciebie, żebyś był idealny, albo też Ty czujesz, że musisz być dla tego kogoś idealny- spieprzaj jak najdalej. Bo bycie ideałem to chora sprawa. Ty nim nie bądź.



czwartek, 4 kwietnia 2013

Znajdź sobie pasję, luju.

źródło: tumblr


 Ludzie z pasją fajni są. Chyba nic mnie tak nie przyciąga do człowieka, jak jego talent czy hobby. Brzydkie toto może być jak noc, mieć parę (dziesiąt) kilogramów za dużo i rozbieżnego zeza- jak tylko widzę, że ta osoba coś kocha- to ja już jestem gotowa pokochać ją wraz z tą pasją i poufnie dyskutować o rozrywkach z tym związanych. Albo patrzeć z zachwytem na jej dzieła.


środa, 3 kwietnia 2013

Studia? To nie dla mnie.


źródło: tumblr
Mam koleżankę. Żabą się zwie. Jej domeną jest rozśmieszanie mnie do łez i wysnuwania trafnych opinii w najbardziej nieoczekiwanych momentach.

Siedziałyśmy dziś w samochodzie, rozmawiając o szkołach, przedmiotach, humanistach i całej tej szeroko pojętej przyszłości. Nie obyło się też bez tematu studiów. Pomiędzy dygresjami wszelakimi Żaba stwierdziła:

-Studia? To głupota. Ja chcę być spawaczem.


"Bloger" Tomka Tomczyka. Moja Biblia.




Ładnie byłoby napisać, że błądząc gdzieś po Kominkowym blogu, natrafiłam na jego książkę. Byłaby to jednak wierutna bzdura- jej recenzja/promocja/okładka praktycznie napadła na mnie z ekranu i chwyciła w swoje sidła na pełne 2 tygodnie. Nie mogłam przestać o niej myśleć.

20 darmowych stron pochłonęłam na raz, z gębą ślicznie rozdziawioną nad klawiaturą. Bo to była ta książka. Książka, na którą czekałam.


poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Kochajmy rudych.


*Nie rozumiem. Naprawdę nie rozumiem. Dlaczego ludzie tak nie lubią rudych?!


5 subiektywnych sposobów jak wytrzymać do wiosny

Oto moja (moja, najmojsza, nie Twoja, co oznacza, że jak się nie zgadzasz, to stwórz sobie własną. Potem mi wyślij.) lista 5. sposobów, jak nie dać się zwariować i mieć uśmiech na papie aż do czasu, jak śnieg stopnieje. Czyli do czerwca.


wtorek, 26 marca 2013

Pióro, którym wypisałam marzenia.

                                                                                                                                                              źródło: tumblr

Trzymam w ręce pióro.

Miałam w życiu już dziesiątki piór. To nie jest ani najładniejsze, ani najdroższe, ani najbardziej kolorowe czy też spektakularne. Tylko że to jest właśnie pióro, którym wypisałam marzenia.

sobota, 23 marca 2013

Czelendż eksept.


źródło: tumbrl

Lubię stawiać sobie wyzwania. Jestem człowiekiem wiecznie niezrealizowanym i nigdy sytym wszelakich wrażeń. Wizja pracy nad sobą nęci mnie i przyciąga i zawsze zapominam, że mam zapał na wskroś słomiany i często rzucam jakieś przedsięwzięcie na rzecz innego.

Ale nic to! Jak dotąd przeprowadziłam letni kurs gry na gitarze (ah, ta nauka z youtuba, naprawdę...), naukę języka fińskiego, tydzień bez narzekania... Dzisiaj wpadłam na nowy, iście genialny pomysł.


środa, 20 marca 2013

Tendencja spadkowa.




Przeciwności losu jest wiele. To wiadome- życie da ci po mordencji, no bo, stary, inaczej się nie da. Zresztą- chciałbyś inaczej? Serio? Przehycać życie wśród kwiatów, tęczy i jednorożców? No ja właśnie nie bardzo.


wtorek, 19 marca 2013

Mała Pani Perfekt.



Dzisiaj jestem zmęczona.

Może to kwestia pogody? Śnieg pada, jakby go opętało i ani myśli przestać. Nie ma czym naładować akumulatorów, pobudzić motywacji, nie ma siły, żeby wrzasnąć "HEJ! ZNALAZŁAM DZIŚ 30 BIEDRONEK W LESIE!". I nie tylko dlatego, że te 30 biedronek przez ostatnie 2 tygodnie niechybnie udało się na wieczny spoczynek pod śniegową lawiną, tfu, pierzynką.

Ee, nie, to chyba jednak nie pogoda. Przecież jakoś egzystowałam przez ostatnie parę miesięcy (lepiej lub gorzej) i nieraz nawet srogie mrozy nie ścierały mi uśmiechu z gęby.


sobota, 16 marca 2013

poniedziałek, 25 lutego 2013

Gębula się szczerzy.



 Zauważyliście, co się dzieje z człowiekiem, kiedy się uśmiecha? Normalnie.. Miły się wydaje. Przestaje wyglądać na zaszczutego życiem, zmęczonego czy wrednego. Rysy mu się wygładzają (lepsze niż botoks, abstrahując od zmarszczek mimicznych), zęby wystawiane są na widok publiczny i tak w sumie to masz ochotę z tą osobą usiąść, porozmawiać, może nawet- o zgrozo- podzielić się jakimś pokarmem.


środa, 20 lutego 2013

Bo siebie da się lubić.

Mam zasady. Powtarzam to ciągle i namiętnie. "Nie całuję się z rudymi.", "Nie całuję się z ludźmi, którzy mnie obrażają." i "Nie całuję się z ludźmi, którzy mówią po niemiecku" to te najczęściej wyciągane spod szlafroczka i przywoływane z lubością. Łamane z częstotliwością i lubością wprost proporcjonalną do przywoływania.

Ale, żeby nie było, mam też te, które są dla mnie absolutną świętością i pomyślenie o łamaniu ich przyprawia mnie o palpitacje, zawroty głowy i natychmiastowe żądanie czekolady ku pokrzepieniu serca. Jedną z nich jest "nie chodzę na basen".

wtorek, 19 lutego 2013

Are you fuckin' kiddin' me....?!


źródło: tumblr

 Wpadło mi dzisiaj w łapska jedno z mnogich maminych pism kobiecych. Z braku lepszej pożywki intelektualnej w danym momencie, postanowiłam się nim trochę rozerwać, popatrzeć na miłe oku faktury, kolorki (nie, nie były oku miłe, podobno modna ma być- sic! - żółć!), nie nadwyrężać się zbytnio...

 No i trafiłam na artykuł, który podburzył mój wyjątkowy w owym dniu spokój ducha. Enigmatyczny tytuł "Polka na starcie" przykuwał wzrok wielkim retorycznym pytaniem "Czy warto wydorośleć?". W raporcie opisanych zostało kilka młodych kobiet, świetnie wykształconych (no dobra... Humanistki, przyznaję, ale niech mi ktoś powie, że po chemicznych miałyby lepszą sytuację), nieźle sytuowanych (rodzice), które z takich czy owakich powodów musiały wreszcie zacząć dorosłe życie.


niedziela, 10 lutego 2013

Płacz, maleńka, płacz... Albo nie?



Jesteśmy pieprzonymi smutasami.


Nie wiem, ile obecnych tu osób mogłoby zaprzeczyć, powiedzieć "Nie pieprz, humor mam zawsze, a jak gorszy, to staram się go nie okazywać- uśmiechem...". No to ja powiem tak- nie uwierzę.

środa, 30 stycznia 2013

Co mają czternastki pod bluzką?


źródło: tumblr


 Pewnie powinnam się w tym miejscu przedstawić, powiedzieć coś o sobie- ale myślę, że chwilowo mało kogo to interesuję, dlatego też pominę ten punkt, ewentualnie wracając do niego, kiedy zajdzie potrzeba.

Tytuł może i mylący, bo wcale nie o stanikach będę gadać ani o przymiotach wszelakich. Temat miał zbić z tropu, choć bez kontrowersji.

 Bez dalszej paplaniny chciałabym przejść od razu do tematu dzisiejszego... rozważania? Nazwijmy to tak, z braku lepszego określenia. Mianowicie- doszłam dzisiaj do smutnego wniosku, że patrzenie na polskie nastolatki sprawia mi straszną przykrość. Oczywiście, nie na wszystkie, bo generalizowanie byłoby w tym momencie jaskrawą niesprawiedliwością, a- umówmy się- do tego raczej nie dążymy.

 W każdym razie- spoglądam sobie na taką dzieweczkę z gimnazjum, niewinną na pozór, buzia gładka, włosy lśniące... I oho, strój. Mimo lat kilkunastu na karku, nóżki już trochę mają, tyłeczek trochę ma, ale wszystko fajnie, wiecie- chłopacy kości nie lubią. Tak też każda, bez wyjątku- na kończynach dolnych ciasno opinający materiał wszelaki. No i okej, kiedy nosić takie rzeczy, jak nie teraz? Z kolei u góry... Tak, tak, dobrze wiecie, co chcę powiedzieć. Bluzeczka kusa bądź obcisła albo luźna i długa, z jakże kusząco odsłoniętym dekoltem...

 "ILE WY MACIE LAT, DZIEWCZYNY?!"- takie myśli obijają się wewnątrz mej biednej czaszki. Mam ochotę zawyć i ślizgiem upaść przy nich na kolana, błagając, żeby raczyły zakryć piersi (nawet jeśli jest to miseczka D i mają się czym chwalić), zetrzeć makijaż, odłożyć fajkę.

 Chyba najgorszy w tym wszystkim jest wiek. I to mi sprawia największą przykrość. Już tam nawet mam gdzieś ten makijaż, to wszystko. Najbardziej mi żal ich relacji z 'mężczyznami'- a raczej podrostkami z trzema włoskami na brodzie, co to się mają za wielkich ogierów. Otóż, mając te, dajmy, czternaście do szesnastu lat, dziewczątka nie bronią dostępu do swoich imponujących piersi, a co dopiero ust czy języka. I kiedy to taki gieroj, lat siedemnaście, ma ochotę pomacać- nie trzeba wiele czasu, żeby odgadnąć, do kogo się zwróci. I tak, jak zazwyczaj tworzę z lubością lożę szyderców, w tym wypadku trochę mnie ściska za miętkie serducho. Myśląc o tych wyzywających, ale takich jeszcze przecież młodych dziewczynach, spitych, w ramionach jednego, to drugiego, w ramionach każdego, kto się nawinie...

 Tutaj mogłabym jeszcze wziąć pod lupę chłopaków gimnazjalno-licealnych, którzy to przecież są niejako powodem takiego a nie innego zachowania. Może gdyby nie latali z wywieszonym językiem za każdą krótką spódniczką, nie byłoby czegoś takiego? Nie wiem. Facetem nie jestem, a wątpię, żeby oni sobie potrafili na to odpowiedzieć. Czasem mam ochotę podlecieć do delikwenta z mordą rozwartą w drapieżnym wyrazie i kopnąć go w miejsce, które ma na wielkiej uwadze. Oczywiście, znowu można by generalizować, a i płeć męska dzieli się na różne grupy. Z ukłonem oddaję, że nie każdy chce tylko przelecieć, że niektórzy, jak mają dziewczynę, to mają- i chcą być z nią na wieki wieków, amen (i wcale nie mówię tu o mężczyznach koło trzydziestki- czterdziestki, a tych młodych, przed dwudziestką).

 Jednak sporo z nich nie osiągnęło jeszcze żadnej dojrzałości emocjonalnej, a seksualna wydaje im się zupełnie wystarczająca. Winowajcy? A może sami są poszkodowani? Może i oni będą cierpieć swego czasu, jak już chuć ochłonie? Bo i po co z facetów robić skur... mhm, wiadomo, jak leci dalej, a dziewczyn bronić z gołą klatą? Czy ktoś tu jest winny- a jeśli tak, kto bardziej? I czego?

 Myślę już o tym pół dnia i do żadnego sensownego wniosku dojść nie mogę. Może potrzeba jakichś autopsyjnych doświadczeń, żeby wiedzieć, o co loto? Może nie wystarczy tylko obserwować? Może ktoś wie, co się dzieje, dlaczego i jak? Udowodni mi, gdzie popełniłam błędy w rozumowaniu? Co jest prawdą, a co pozą?

 Ktoś chętny?

 Trzymajcie się.