wtorek, 26 marca 2013

Pióro, którym wypisałam marzenia.

                                                                                                                                                              źródło: tumblr

Trzymam w ręce pióro.

Miałam w życiu już dziesiątki piór. To nie jest ani najładniejsze, ani najdroższe, ani najbardziej kolorowe czy też spektakularne. Tylko że to jest właśnie pióro, którym wypisałam marzenia.



Dostałam je w jednym z najgorszych dni mojego życia. Skończyłam 16 lat, obudziłam się radosna, mając plan przeżycia doby idealnej. Chyba każdy miał takie poczucie: To jest ten dzień. Mój dzień. Dzień spełniania marzeń. Co mogło się nie udać?

Wszystko. Moi rodzice wydawali się zupełnie obojętni na fakt, że ich córka skończyła 16 lat. I że miał być to perfekcyjny dzień. Do 10-tej zdążyłam się rozpłakać ze 3 razy, rozmazując dopracowany makijaż. Nie byłam słodką szesnastolatką, tylko małym dzieckiem winnym o całe zło świata. Słyszałam krzyki i walcząc ze łzami, powtarzałam w duchu "Boże, żeby ten dzień już się skończył!".

Ale kończyć się nie chciał. Tak, jakby szeptał "czekaj jeszcze, czekaj. Ty jeszcze nie wiesz, ale ja wiem."

Przyjaciele odbili mnie z domu, otarli łzy, wsadzili do wanny, nakarmili i ogrzali. Zgodnie odśpiewali sto lat, nie bacząc, że byłam zaplątana w rajstopy i wcisnęli do rąk prezenty.

Wśród nich było pióro. Czarne, plastikowe, z wymiennymi stalówkami. Wcale nie żaden Parker, bez najmniejszego grawera. Pewnie niektórzy wzruszyliby ramionami- ot, zwykłe pióro, jakich wiele w papierniczym.

Nie zapominajcie jednak, że ja wypisałam nim marzenia.

Myśli, wpisy do dziennika, nawet sprawdziany- wszystko, czego tylko tknęłam tym piórem, zdawało się zamieniać w moich rękach w złoto. Napisałam nim esej, zdawałoby się, beznadziejny. Na konkurs. Zostałam laureatką i każde liceum w Polsce stanęło przede mną otworem.

Co było magicznego w tym piórze? Nic.
Zataiłam jednak drobny fakt.

Ofiarowała mi je moja ukochana przyjaciółka. Z tego co wiem, wydała na nie ostatnie pieniądze, a sama o takim marzyła. W jej domu się nie przelewa, a jednak uparła się, żeby spełnić moje marzenie, a nie swoje.

I może właśnie dlatego, że to pióro było okupione czyimś marzeniem, pozwoliło mi spełniać moje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przybyłam, zobaczyłam, napisałam.
Za każdą opinię Bóg Ci zapłać, czytelniku moich wypocin.