niedziela, 7 kwietnia 2013

Hejter wewnętrzny.


źródło: tumblr

 Macie tak, że czasami czujecie się beznadziejni? Niechciani. Żałośni. Śmieszni. Brzydcy. Smutni. Bez jakichkolwiek zdolności. Jestem nikim.

 Skąd się bierze takie chore przekonanie? Co zabawne- ono siedzi w nas. Mało kto nam będzie wmawiał, że nie posiadamy oczywistego talentu albo fantastycznego wyglądu, jeśli dla otoczenia będzie oczywiste, że to się po prostu ma. Za to my, swoi najwięksi wrogowie, nigdy nie ustajemy na placu boju. Nie przestaniemy sobie powtarzać, jacy z nas nieudacznicy. Ha! Jacy zacięci się nagle robimy, jak w tym się zatracamy, jak szukamy najmniejszej sposobności, żeby wetknąć gdzieś szpileczkę autokrytyki. Ciekawam- w co jeszcze potrafimy być tak zaangażowani?



 Rosłam w poczuciu, że jestem cholernie utalentowana, że pisarka ze mnie niesłychana, nasłuchałam się, jaka to zajebista nie jestem. Powinnam wyrosnąć na bufona i zarozumialca, tak? Ale, ale, mój wewnętrzny hejter nie został zabity. Nie potrafię zliczyć, ile razy praktycznie wyłam, że ja pisać nie umiem, że spieprzajcie mi z konkursami, nigdy nie napiszę eseju, jestem taka beznadziejna, dlaczego zabrałam się za pisanie bloga, ja nie umiem pisać, powinnam go usunąć...!

 Taaak. Ostatnie takie załamanie przeżyłam z dwa dni temu. Widzę teraz poszczególnych znajomych, którzy pukają się w łeb i lecą do mnie z ryjem. Ale chwila, stop. Nie miałeś ostatnio chwili zwątpienia? Nie zakładałeś najgorszego? Nie wmawiałeś sobie, że nie potrafisz zrobić czegoś, z czego -bądź co bądź - jesteś dobry? Nie...? To teraz możesz lecieć do mnie z ryjem.

 Ciężko, cholernie ciężko jest być czegokolwiek niezachwianie pewnym. Nawet jeśli to dotyczy samego siebie. Nie potrafię powiedzieć, dlaczego czasem patrzę w lustro i widzę pasztet z bułką, skoro otoczenie powtarza mi jak mantrę, że jestem ładna. Nie wiem dlaczego czasem płaczę i mam ochotę podrzeć diariusze wszelakie- bo przecież tam nie ma nic wartościowego! Bełkot! Badziew! Spalić! Zniszczyć! Nie umiem pisać!

 Taki wewnętrzny hejterek jest gorszy niż ten cały niezrealizowany plebs w internecie. Nie zaśmiejesz się gorzko i nie poślesz mu bana, tylko dasz mu wysysać z siebie wszystkie soki, motywację, chęć do działania i życia. Jak już mówiłam- kto nie ma pasji, ten nie ma po co żyć. A kto skuteczniej Ci ją odbierze, niż Ty sam, Twoje własne jadowite podszepty i chore zwątpienie?

 Mogłabym w tym miejscu zakrzyknąć: weź osikowy kołek i ruszaj z nim w serce hejtera! Dobra, zrób to, jeśli potrafisz. Ja go zabijać nie będę. Może jak mu dam trochę po mordzie, to się uspokoi, a przy okazji nie pozwoli sodówce uderzyć mi do tego głupiego łba? Być bezkrytycznym to słaba sprawa, a ten hejter z rozwartą japą (dla ludzi z poza Poznania: japa- otwór gębowy, morda- przyp. red.) skutecznie mnie kontroluje. Tylko czasem warto by go zakneblować. Dla higieny psychicznej. Amen.

1 komentarz:

  1. Gorzej jeśli ktoś mówi sobie, że jest w czymś beznadziejny, kiedy tak właśnie jest.

    OdpowiedzUsuń

Przybyłam, zobaczyłam, napisałam.
Za każdą opinię Bóg Ci zapłać, czytelniku moich wypocin.