środa, 3 kwietnia 2013

"Bloger" Tomka Tomczyka. Moja Biblia.




Ładnie byłoby napisać, że błądząc gdzieś po Kominkowym blogu, natrafiłam na jego książkę. Byłaby to jednak wierutna bzdura- jej recenzja/promocja/okładka praktycznie napadła na mnie z ekranu i chwyciła w swoje sidła na pełne 2 tygodnie. Nie mogłam przestać o niej myśleć.

20 darmowych stron pochłonęłam na raz, z gębą ślicznie rozdziawioną nad klawiaturą. Bo to była ta książka. Książka, na którą czekałam.




Szybko przeliczyłam finanse i po chwili musiałam wyglądać jak rozżalone dziecko. E-booków nie lubię, a na papierową nie miałam kasy. Oczywiście, tylko teoretycznie, bo ta książka była jedną z niewielu rzeczy, na którą mogłabym wydać ostatnie grosze.

No to wydałam. Wyobraźcie sobie teraz, jak po kilku dniach pędziłam ku listonoszowi, w piżamie, otulona dresową bluzą z GAPA, z wyrazem bezbrzeżnego zachwytu w oczach. W paczce był on. "Bloger".

Po wielu rytuałach (głaskanie okładki, wąchanie kartek, czytanie z namaszczeniem spisu treści) zaczęłam czytać. I dostałam odpowiedzi, których potrzebowałam i o których nawet nie myślałam, a okazały się szalenie istotne. Nie wiesz, o czym pisać bloga? Kominek Ci podpowie. A może myślisz nad własną stroną? I na ten temat znajdziesz poradę. Chcesz poznać opinię innych blogerów? Proszszsz, wypowiedzieli się także inni. Serio, dostaniesz tu wszystko, co chciałbyś wiedzieć lub czego nie wiedzieć. Tylko uważaj- nie na talerzu. Wymaga to od ciebie trochę myślenia, własnego pomysłu i minimalnej wiedzy. Jesteś gotów na to poświęcenie? Czytaj.

Osobiście chłonęłam "Blogera" dość długo, bo aż żal mi było pomyśleć, że kiedyś go skończę. Dzisiaj zdobyłam się wreszcie na to poświęcenie i... Dostałam ostrego kopa. Na start, ku motywacji. Kominek w epilogu przytoczył takie fakty ze swojego życia, że aż nie mogłam uwierzyć. No ale serio...? Kominku, mówili Ci, że Ty...? Że niby...? Że nie miałeś...?

Kominek nie udostępnił za darmo epilogu, więc będę miała szacunek do jego pracy i też Wam go nie opowiem. Dla mnie było to szokujące. Że gębą po posadzce nie szorowałam, to już kwestia opuszczenia własnej alkowy i wychynięcia z niej wreszcie do ludzi.

Z czystym sumieniem mogę polecić tę książkę wszystkim blogerom i aspirantom do roli blogerów. Umacnia w podjętej decyzji, czasem pociesza, czasem daje po pysku- ale masz wrażenie, jakby rozmawiał z tobą sam autor. Kominek zrealizował swoje postanowienie.

Jeśli chcesz coś uzyskać w blogosferze- kupuj. Jeśli żal Ci kasy, czasu, uważasz, że blogowanie to nie może być praca- tym lepiej. Nie będziesz konkurencją.


Dzisiaj trochę mniej 'mnie' w tym tekście i wyszło trochę sucho, ale spokojnie. Już niedługo będziecie mogli zajrzeć mi pod łóżko i do szuflady z bielizną.

3 komentarze:

  1. Kominek jest całkiem spoko. Nawet lubię gościa, ale trzeba przyznać, że ma różne inne opinie na różne tematy :P A co zszokowało Cię w jego przeszłości? To, że na początku jego kariery w internecie tworzył bloga z pornolami? :P
    Ale dam Ci radę na przyszłość. Poza wartościowym kontentem, najważniejszy jest MARKETING i umiejętności stworzenia bloga zarobkowego (zakładanie własnej strony, na własnym serwerze i odpowiednia kampania, zabiegi reklamowe). Bez tego nie ma się siły przebicia i zarabiania nici.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, wiedziałam, że tworzył takiego a nie innego bloga, a pornole to stricte nie były ;D mocno mnie zdziwiło, że wszyscy mu powtarzali, że pisać nie umie i nikt nie odkrył w nim żadnego talentu, albo że kobiety nigdy go nie chciały. Serio miałam wtedy mindfucka, bo mam wrażenie, że teraz jest obiektem pożądania. Ja bym chętnie stworzyła coś na własnym silniku, ale na razie wolę ustabilizować moją pozycję tutaj, niż skakać na głęboką wodę. Potem będę kombinować z tym wszystkim, ale na razie niech mi się rozwija, mam czas :) Wielkie dzięki ;)

      Usuń
    2. W sumie kominek też zaczynał od blogspota ;)

      Usuń

Przybyłam, zobaczyłam, napisałam.
Za każdą opinię Bóg Ci zapłać, czytelniku moich wypocin.