wtorek, 9 kwietnia 2013

Flaków wybebeszanie vol.1


źródło: tumblr

 Myślicie, że złość jest czymś negatywnym? Że płacz nie przystoi?




 Doszłam do wniosku, że bycie cały czas radosnym jest niewykonalne- przynajmniej dla osoby z moim charakterem. Wystarczy jedno głupie słowo w gorszy dzień- a już taki wydrze mordę albo żongluje w myślach soczystymi określeniami. I na nic się zda siedzenie z ukochaną osobą, uśmiechanie się (które w najlepszym przypadku mogłoby przypominać szczękościsk. Gdyby się na niego zdobył, bo bardziej prawdopodobne, że rzuciłbym czymś przez pokój), zrobienie serii ćwiczeń czy smaczne jedzenie. No kurde, nie ma opcji.

 Inną sprawą jest ten stan beznadziejności, o którym pisałam jakiś czas temu. Zazwyczaj nadchodzi on bezpośrednio po wybuchu złości- wiecie, ta faza, kiedy opadacie na pierwszą z brzegu powierzchnię płaską i udajecie, że nie widzicie całkowicie przemoczonego rękawa pod sobą.

 Teoretycznie poziom estrogenu w moim ciele powinien teraz sympatycznie windować się w górę. Teoretycznie nic się nie stało, więc skąd wybuchy skrajnie złych emocji? Teoretycznie nikt mi nic złego nie powiedział, więc dlaczego mam ochotę wydrzeć się na całe gardło?

 Czasem chyba każdy ma taki pieprzony okres, że po prostu się nie da. Nawet okłamując wszystkich dookoła, że nie no, spoko jest, tylko jakoś tak się źle czuję- siebie oszukać aż nie przystoi. Wyszukane wiązanki nie biorą się ze światłowstrętu i mdłości.

 I tak się zastanawiam: co jest przyczyną?

 Może strach. Może jestem sparaliżowana wizją przyszłości? Może dorastam i od teraz będę pisać patetycznie? (Boże, uchowaj.)

 A może mam zwyczajnie zły dzień. W każdym razie- bez kija nie podchodź.


źródło: tumblr
PS. Sorry za wybebeszanie flaków, jak się zrobiło za bardzo pamiętnikowo, to pewnie i tak to usunę za jakiś czas <3 Każdy czasem jest w gorszej formie, tak?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Przybyłam, zobaczyłam, napisałam.
Za każdą opinię Bóg Ci zapłać, czytelniku moich wypocin.